Site icon EuropaColon Polska

Historia Kasi

Kaska

Kaska

Kasia odeszła 11 czerwca 2023r. w wieku 42 lat, po 9 latach od diagnozy raka trzustki. 
Kasia będzie żyć dalej w naszej pamięci i sercach. Jest symbolem niezłomności i radości życia. Dziękujemy za to, że pomagałaś nam w dawaniu nadziei innym i w Twoje zaangażowanie w nasze krajowe i międzynarodowe projekty.
Spoczywaj w pokoju.

Nazywam się Kasia Chmielewska i to jest moja opowieść o chorobie i późniejszym z nią życiu.

Wszystko wydarzyło się nieoczekiwanie. Byłam w pracy i poczułam dziwny ból brzucha. Wiedziałam, że to rodzaj bólu, jakiego nigdy wcześniej nie czułam. Zdecydowałam się na pilna wizytę u lekarza. Jednak od tamtego momentu minął rok, zanim usłyszałam, że mam raka trzustki. Do tego czasu nie cierpiałam na żadną poważną chorobę, tym bardziej stan przewlekły. Miałam 33 lata, byłam mamą dwuletniego chłopca, wyszłam za mąż za miłość mojego życia i mojego najlepszego przyjaciela, awansowałam w pracy. Choroby w tych planach nie było.

Znasz to uczucie, kiedy jedziesz na wakacje w jakieś egzotyczne miejsce i pierwsze dni wydają się takie przyjemnie długie i wypełnione miłymi chwilami. Czas się wydłuża, ponieważ pojawiają się nowe obszary, które musisz poznać i zgłębić. To jest podobne do tego, co czułam w momencie diagnozy. Tylko uczucie jest zgoła inne. Strach i przerażenie. Doskonale pamiętam, jak to było.

Jak w wielu przypadkach, tak i w moim muszę przeżyć swoje życie  z chorobą, która nie czeka na moją zgodę. Nie zastanawiamy się, czy jesteśmy gotowi, czy nie. I oczywiście nigdy nie jesteśmy. Na początku czułam tylko strach. Strach płynie z głębi mojego serca. To niezwykłe uczucie odśrodkowego ciśnienia, które przez kilka dni powodowało, że czułam się jak zaszczute zwierzę. Na szczęście dla mnie, gdy usłyszałem finalną diagnozę, byłam już po udanym zabiegu Whipple’a (lipiec 2014). Wkrótce, z „małą” pomocą mojego wspaniałego męża, rodziny i przyjaciół, nadzieja zagościła w moim sercu. Chociaż rzeczywistość nie dawała mi wielu powodów do nadziei.

Niedługo przed rozpoczęciem chemioterapii okazało się, że w mojej wątrobie są cztery przerzuty. Ale rozbudzona nadzieja już zaczęła przynosić efekty i nie poddawałam się, bo miałam zbyt wiele do stracenia. W styczniu 2015 roku przeszłam operację, w wyniku której wykonano resekcję prawego płata wątroby. Trzy miesiące później, w kwietniu 2015 roku, musiałam mieć laparotomię z powodu niedrożności jelit. Ten zrost na otrzewnej musiał być operowany. Podsumowując w ciągu ostatnich pięciu lat miałam 5 dużych operacji, 5 mniejszych interwencji medycznych, chemioterapia w sumie trwała ponad rok. Od kwietnia 2017 roku mam cukrzycę, ponieważ miałem całkowitą resekcję trzustki. Nie mogę uwierzyć, że to przeżyłam. Ale ja to zrobiłam. Wierzę, że inni też mogą.

Na początku raczej nieświadomie, po pewnym czasie z całym tym nowym doświadczeniem związanym z chemioterapią, operacjami i terapią psychoonkologiczną, zaczęłam budować strategię stawienia czoła potworowi, jakim wydawała się choroba. Zaczęłam zdobywać wiedzę o raku trzustki i raku w ogóle. Mąż zmotywował mnie do poszukiwania udanych historii. Odkryłam, że moja postawa miała wpływ na to, jak się czuję i jak radzę sobie z trudnym leczeniem. Zdrowa dieta, aktywność fizyczna dostosowana zarówno do moich warunków, jak i realnych preferencji, celebracja dnia codziennego stała się solidną podstawą mojej strategii. Będąc na chemii zaczęłam biegać. Zaczęłąm ostrożnie, z dystansem 300 metrów. Szybko okazało się, że mogę więcej, że dam radę. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu trenowałam i po kilku miesiącach pobiegłam pierwszy w życiu dystans 10 km. Nadal staram się biegać przynajmniej dwa razy w tygodniu. W lipcu 2016 roku, aby spełnić swoje marzenie, wspięłam się na Glossglockner (3798), najwyższą górę Austrii. To było wyzwanie, ale jednocześnie dodawało mi skrzydeł.

Moja walka jeszcze się nie skończyła. Wciąż zmagam się z chorobą, wierząc, że mogę żyć trochę dłużej. Mam nadzieję, że wszyscy chorzy na raka trzustki też mogą.

Kasia