Historia Ilony
Historia Ilony
Moja choroba dalej trwa, niezależnie od wyniku. Chcę być dobrej myśli, choć po trzech latach przychodzi mi to z trudem. Na szczęście mam wsparcie rodziny, przyjaciół, wsparcie psychologa i moją wiarę. To chyba dla mnie najważniejsze.
Mam na imię Ilona, za moment kończę 43 lata i od 15-tu lat mieszkam w Anglii. 3 lata temu zdiagnozowano u mnie raka dróg żółciowych, chorobę o której istnieniu nie wiedziałam ani ja, ani nikt z moich bliskich, znajomych, ani kolegów.
Moja choroba, jak zresztą u wielu osób, rozwinęła się na długo przed oficjalną diagnozą. Może umknęło mi, kiedy dokładnie zaczęłam się źle czuć. W 2018 przestałam pić alkohol, bo powodował reakcje alergiczną, ale nie powiązałam tego zupełnie z wątrobą. Pojawiły się też bóle w dolnej części pleców. Nie mocne, ale trwające po kilka dni, uporczywe. Przychodziły raz na 2-3 miesiące i właściwie jakoś parę dni przed miesiączką, więc też nie myślałam o nich inaczej niż o zespole napięcia przedmiesiączkowego. Wykluczyłam wszystko inne, ale pomyślałam, że być może to również przez kiepski materac, na którym śpię. Bóle trwały, ale życie też toczyło się dalej. Dostałam nową pracę, przeprowadziłam się do nowego mieszkania, kupiłam nowy materac.
W 2019 r. powiedziałam koleżance, że boli mnie krzyż i prawa część brzucha, po stronie wątroby. Kazała mi od razu umówić się na wizytę do lekarza, co zresztą zrobiłam i już następnego dnia miałam poradę telefoniczną, w trakcie której doszliśmy z lekarzem do wniosku, że to pewnie niestrawność. Chociaż zaznaczył, że dobrze by było mnie zobaczyć. Bóle przeszły a z nimi myśl, że powinnam się jednak zgłosić na jakieś badanie, albo chociaż po poradę w przychodni.
Przeszło mi przez myśl, że to może rak. Rak wątroby. Wciąż miałam w pamięci Davida Bowie i jego Lazarusa – pośmiertnie wyprodukowany musical, który miałam okazję zobaczyć. Na jednym ze zdjęć zrobionych niedługo przed śmiercią, Bowie trzyma się za prawą stronę tułowia, kładąc rękę na prawdopodobnie bolącej wątrobie. Bowie zmarł na raka wątroby, ale właściwie co mnie z nim łączyło, oprócz bólu? Postanowiłam jednak sprawdzić w internecie, jakie w razie czego, są objawy tego nowotworu: ból brzucha, nudności, gorączka, zmęczenie, swędzenie skóry, żółtaczka. A czynniki ryzyka? Nie piłam, palenie rzuciłam na dobre w 2017 roku, byłam przed 40-tką, prowadziłam aktywny tryb życia, nie byłam otyła, nie jadłam mięsa, a w rodzinie wszyscy byli zdrowi. Nikt w bliskiej rodzinie nie miał raka, wszyscy żyli, włącznie z moją babcią, ostatni pogrzeb mieliśmy 20 lat temu…
Funkcjonowałam z przychodzącym i odchodzącym bólem przez 2019 rok, a potem przez pandemię i lockdown. W sierpniu 2020 r. poczułam zmęczenie. Zaczęłam biegać kilka razy w tygodniu, żeby się upewnić, że nie zasiedziałam się w pandemii. Ale robiłam to coraz słabiej zamiast coraz lepiej. Czułam się zmęczona i któregoś dnia miałam stan podgorączkowy. To dziwne w środku lata, ale minęło, zrobiłam sobie nawet test na Covid – wyszedł negatywny.
Którejś nocy przyszedł silny ból pleców. Tak silny, że nie mogłam spać, a nad ranem zwymiotowałam. Zadzwoniłam do przychodni, bo porady przez telefon stały się standardem wprowadzonym w czasie pandemii. Opowiedziałam lekarce o moich objawach, do których w kolejnych dniach doszedł jeszcze na ciemno zabarwiony mocz i kał koloru jasnobeżowego, co było niezbyt normalne, jak dla mnie. Pani Doktor poleciła mi iść na SOR, na badania. Poszłam jeszcze tego samego dnia, a tam lekarz wyłącznie na podstawie badania krwi postawił diagnozę: najprawdopodobniej kamienie żółciowe, kał na pewno nie odbarwiony (pokazałam mu zdjęcie w komórce), a USG nie jest konieczne, do widzenia.
Po dwóch tygodniach i utracie 5 kg, z żółtaczką, byłam z powrotem na SOR. Wtedy usłyszałam, że mam coś w wątrobie.
– Musimy zrobić jeszcze parę testów i zahamować żółtaczkę. Będziesz przeniesiona do innego szpitala.
– Ale co mi jest?
– Masz coś w wątrobie.
To było tyle, od razu pomyślałam, że to rak, albo jakiś inny guz. Po przeniesieniu mnie do innego szpitala zrobiono mi jeszcze rezonans i PET. Lekarz prowadzący przysunął sobie krzesło koło mojego łóżka, zdjął maseczkę, mimo, że wciąż trwał Covid.
– Myślimy, że to rak. Rak dróg żółciowych. Normalnie występuje u osób starszych, ale widzieliśmy sporo przypadków u osób w Twoim wieku, a nawet młodszych.
Okazało się, że żółtaczka spowodowana była zablokowaniem dróg żółciowych przez guza. Nie powiedziano mi jak duży był to guz jedynie, że jest tylko jeden. PET nic nie wykazał, więc stwierdzono, że nie mam przerzutów. Rak nie nadawał się jednak do wycięcia: za duży, za blisko głównej żyły. Wstawili mi plastikowy stent, żeby udrożnić drogi, następnym krokiem miała być chemia, a potem, jeśli to zadziała i guz się zmniejszy, operacja.
Po dwóch tygodniach w szpitalu wróciłam do domu. Na wizytę u onkologa musiałam trochę poczekać, ale pierwszą chemioterapię miałam tuż przed świętami Bożego Narodzenia.
Czekałam na rezultat podawanej chemii, a po drodze został wymieniony stent, ponieważ wdała się infekcja.
W lutym wykonano mi kolejne badanie. Kiedy zadzwoniła do mnie pielęgniarka, a nie onkolog, trochę się zdziwiłam. To był mój szczęśliwy dzień, czułam się jakbym wygrała loterię, bo okazało się, że widzieli moje wyniki i zaproponowali mi operację. Zaproszono mnie na konsultację, podczas której wyjaśniono mi na czym miała polegać operacja, jakie niosła za sobą ryzyko, a jakie ewentualne powikłania.
Operację miałam 31-go marca 2021. Poszła sprawnie i wycięto mi całego guza. Wszystko, razem z woreczkiem żółciowym, częścią głównego przewodu żółciowego (wątrobę podpięto bezpośrednio do dwunastnicy) i kilkoma węzłami chłonnymi, które przekazano do dalszych badań.
Rekonwalescencja przebiegała bez żadnych większych zmartwień, jeśli nie liczyć bardzo małej infekcji pooperacyjnej, z którą szybko się uporano. Zdecydowałam się na po-operacyjną chemioterapię, w razie, gdyby komórki rakowe gdzieś się jeszcze uchowały. Zaczęłam ją szybko i skończyłam w sierpniu.
Ta runda chemioterapii jednak mnie zmiotła. Zrobiłam się bardzo zmęczona, miałam tzw. chemobrain. Stałam się bardzo wolna, często nie rozumiałam co się do mnie mówi, albo zapominałam słów. Stałam się zapominalska i nie mogłam prowadzić normalnych interakcji z innymi. Spotkania ze znajomymi, zwłaszcza w większym gronie stały się torturą. Do tego doszła utrata słuchu (na szczęście nie na stałe, ale utrzymywała się przez kilka miesięcy), wczesna menopauza i rany w ustach.
Po zakończeniu chemioterapii długo dochodziłam do siebie. Głównie psychicznie. Nie mogłam odnaleźć się w nowej rzeczywistości „po raku”. Z jednej strony była siła i nadzieja, że udało mi się pokonać raka dróg żółciowych, bo niewielu osobom się to udaje. Niewiele osób ma też szansę na operację, a ja ją dostałam. Przyszło też poczucie winy, że ja miałam to szczęście, że ja przeżyłam. Z drugiej strony był strach i zwątpienie. To rak, którego bardzo rzadko udaje się pokonać. Z każdym kontrolnym badaniem myślałam: Czy to już? Czy już jest nawrót? Przez Internet poznałam kilka osób, które też miały RDŻ. Jedną z nich była Charlotte, której nawrót choroby po operacji nastąpił bardzo szybko, jeszcze w trakcie chemioterapii. Wówczas pojawiło się kolejne pytanie: Czy ja też znajdę się w tej grupie pacjentów?
Trochę ponad rok od operacji pojawiły się 3 nowe guzy. Małe, ale wyglądało na to, że rak wrócił. Po raz pierwszy wtedy poczułam, jak robi mi się gorąco i łzy napłynęły mi do oczu. Czułam się dobrze i chyba ta różnica tego jak się czuję i tego co się dzieje wewnątrz mojego organizmu, ten dysonans sprawił, że tak zareagowałam.
– Czy mogą operować raz jeszcze? Nie. No, może, jeśli chemia zadziała.
Wiedzieliśmy, że chemia zadziałała za pierwszym razem, więc zdecydowałam się wziąć ją jeszcze raz. Po dwóch miesiącach kolejny skan. Guzy urosły. Wciąż były małe, ale nie nastawiałam się na taką wiadomość. Co dalej? Wiedziałam, że kolejnym krokiem normalnie byłaby kolejna chemioterapia. Koniec drogi. Chyba, że mam mutację genu FGFR, wtedy mogłabym wziąć lek, który kilka miesięcy wcześniej został zatwierdzony do stosowania u pacjentów z RDŻ w Wielkiej Brytanii. Poprosiłam o badania genetyczne. W międzyczasie dowiedziałam się, że są badania kliniczne nowego leku, które prowadził mój onkolog. Zostałam zakwalifikowana i zaczęłam brać nowy lek. Zaletą było to, że był w tabletkach, wadą, że nie wiadomo było nawet czy działa i jaka jest częstotliwość występowania skutków ubocznych. Tych nie miałam sporo, ale straciłam odczuwanie normalnego smaku. Wszystko było słone i kwaśne, nie mogłam jeść słodyczy, bo smakowały okropnie. Zaczęłam być też coraz bardziej zmęczona.
Wyniki krwi w kierunku zmian genetycznych (tzw. płynna biopsja) nie wykazały żadnych widocznych mutacji. Potem przyszły wyniki pierwszego skanu. Rak urósł, więc lek nie zadziałał. Załamałam się, bo wiedziałam, że musimy go powstrzymać, a nie wiedziałam, czy mam jeszcze jakieś inne opcje. Na szczęście czułam się w miarę dobrze i mogłam wziąć udział w kolejnym badaniu klinicznym. Tym razem immunoterapia. Również w tabletkach, poza tym onkolog chciał zrobić płynną biopsję jeszcze raz. Znów miałam minimalne skutki uboczne, poza narastającym zmęczeniem. I znów po dwóch miesiącach dostałam wiadomość: guzy rosną, więc i ten lek nie działa. Wiedziałam, że badania kliniczne często kończą się niepowodzeniem – dla pacjentów i dla firm farmaceutycznych, które prowadzą badania nad nowymi terapiami, nowymi lekami.
Dostałam wynik biopsji i po raz pierwszy, odkąd lekarze wiedzieli, że mam raka dróg żółciowych dostałam odpowiedź co powoduje u mnie raka. Okazało się, że mam trzy mutacje (w różnym stopniu) genów: IDH1, BRAF i ARID1A. Mój onkolog nie miał dla mnie jednak pocieszających informacji. Istnieje lek, który nacelowany jest na mutacje IDH1, ale nie jest dostępny w Wielkiej Brytanii i kosztuje majątek.
Zaczęłam kombinować, bo w tym momencie poczułam, że właściwie jestem pozostawiona sama sobie. Czy mam zacząć zbiórkę i kupić ten lek? Czy mam jeszcze szukać innych badań klinicznych, mimo, że te dwa poprzednie badania kliniczne nie odniosły rezultatu? Byłam w kropce.
Jednak szczęście się do mnie uśmiechnęło. Okazało się, że firma farmaceutyczna produkująca lek, który celuje w IDH1, stara się o licencję i dofinansowanie w NHS, odpowiednika polskiego NFZ. Lek będzie podany małej liczbie wybranych pacjentów na zasadzie wczesnego dostępu. Po paru miesiącach w stresie, e-mailach do kilku szpitali, rozmów telefonicznych i paru wizyt okazało się, że jest miejsce dla mnie w tym programie. Zaczęłam przyjmować lek dwa miesiące temu. Właściwie znów nie mam żadnych efektów ubocznych. Ból spowodowany przez raka jednak się nasila. Bazowy skan TK wykazał, że guzy, które rok temu były małe, urosły do ok 6 cm. Do tego węzeł chłonny po prawej stronie też trochę urósł, co wskazuje na przerzut do otrzewnej. Skan mający na celu pokazanie, czy lek działa miałam pod koniec listopada 2023 r. i czekam na wyniki.
Moja choroba dalej trwa, niezależnie od wyniku. Chcę być dobrej myśli, choć po trzech latach przychodzi mi to z trudem. Na szczęście mam wsparcie rodziny, przyjaciół, wsparcie psychologa i moją wiarę. To chyba dla mnie najważniejsze.
Twoja historia
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią napisz do nas.
Historia Mateusza
Mam na imię Mateusz i moja historia, związana z rakiem jelita grubego, zaczęła się w ostatnich dniach 2021 roku i składa się z wyjątkowych zbiegów okoliczności oraz szokującego zakończenia. Objawy zwiastujące nadchodzące kłopoty były, jak na ten nowotwór, bardzo niespecyficzne. W trakcie świąt Bożego Narodzenia pojawiła się gorączka sięgająca 39 st. C. Podejrzewałem COVID-19, więc… Czytaj więcej Historia Mateusza
Historia Aleksandry
Mam na imię Aleksandra, mam 33 lata, jestem lekarką w trakcie rezydentury z pediatrii. Dwa lata temu choroba zaskoczyła mnie na osiem miesięcy przed ukończeniem mojej specjalizacji. Zawsze byłam osobą wysportowaną. Bardzo lubię kolarstwo szosowe, uprawiałam jogę, chodziłam na siłownię. Dbałam też o swoją dietę i regularnie się badałam. Byłam bardzo zdrową, aktywną 31-latką. W… Czytaj więcej Historia Aleksandry
Historia Grzegorza
Trzydzieści lat temu lekarze pierwszego kontaktu nie byli tak skorzy jak obecnie, by od razu podejrzewać chorobę onkologiczną. Dlatego przez kilka lat dokuczające mi krwawienia czy zaburzenia wypróżnień interpretowali jako wynik stresu. Nie protestowałem, bo faktycznie jestem dość nerwowy. Jednak, gdy dolegliwości nie ustępowały, trafiłem wreszcie w 1996 roku do onkologa. Miałem wtedy 36 lat.… Czytaj więcej Historia Grzegorza
Historia Doroty
W momencie, gdy usłyszałam diagnozę, byłam dość młodą osobą. Miałam 36 lat, pracowałam. Mój świat wtedy runął! Bezpośrednim powodem wizyty u lekarza były biegunki, ale tak naprawdę problemy gastryczne miałam odkąd pamiętam. Były to przede wszystkim zaparcia, rzadziej biegunki. Miałam blokadę psychiczną, która związana była z problemem korzystania z toalet w miejscach publicznych czy na… Czytaj więcej Historia Doroty
Historia Weroniki
Moja historia onkologiczna rozpoczyna się w styczniu 2021 roku. Czyli praktycznie „w samym centrum” pandemii COVID-19. Jak to w większości przypadków – o chorobie dowiedziałam się zupełnie przypadkiem. W największym skrócie mówiąc, dość długo zmagałam się z bólem kręgosłupa. Przyczyny bólu przez neurologa oraz lekarza rehabilitacji były niestety bagatelizowane i to niestety doprowadziło do tego,… Czytaj więcej Historia Weroniki
Historia Marzeny
Mam na imię Marzena, mam 45 lat, wspaniałego męża i troje dzieci, najlepszych! Mam też raka, jednego z najgorszych, rzadkiego, bardzo złośliwego, źle rokującego…RDŻ (rak dróg żółciowych). Zawsze byłam szczupła, biegam (mam na koncie kilka półmaratonów) pływam, jeżdżę na rowerze. Nie palę papierosów, ale jestem uzależniona od kawy 🙂 Może brzmi trochę śmiesznie ale całe… Czytaj więcej Historia Marzeny
Historia Ilony
Mam na imię Ilona, za moment kończę 43 lata i od 15-tu lat mieszkam w Anglii. 3 lata temu zdiagnozowano u mnie raka dróg żółciowych, chorobę o której istnieniu nie wiedziałam ani ja, ani nikt z moich bliskich, znajomych, ani kolegów. Moja choroba, jak zresztą u wielu osób, rozwinęła się na długo przed oficjalną diagnozą.… Czytaj więcej Historia Ilony
Historia Magdaleny
Ważne, by nigdy się nie poddawać nawet jak w pewnej chwili wydaje się, że świat zbuntował się przeciwko nam. Mam 38 lat, partnera i poukładane życie prywatne i zawodowe. Od zawsze byłam osobą bardzo aktywną, mimo wielu obowiązków zawodowych znajdowałam czas na hobby jakim jest sport. Lubię ćwiczyć na siłowni i biegać. Obecnie sport traktuję… Czytaj więcej Historia Magdaleny
Historia Bożeny
Przykre skutki kłamstwa Warto być szczerym ze swoim lekarzem. Dość boleśnie przekonała się o tym pani Bożena, która zataiła przed lekarzem, że zaordynowana przez niego kuracja nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. A wszystko dlatego, że panicznie bała się kolonoskopii. Zaczęło się od objawów gastrycznych. Biegunka na przemian z zaparciem, wzdęcia brzucha, gazy. O tych objawach Bożena… Czytaj więcej Historia Bożeny
Historia Anity
Czas przebudzenia Anita od dziesięciu lat zmaga się chorobą Addisona-Biermera, którą potocznie nazywa się anemią złośliwą. To schorzenie autoimmunologiczne objawiające się niedokrwistością wywołaną zaburzeniem wchłaniania witaminy B12. Przez te wszystkie lata była pod opieką hematologa, ale żaden z lekarzy nie wspomniał o tym, że schorzenie istotnie zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwory układu pokarmowego. Kobieta regularnie… Czytaj więcej Historia Anity
Historia Barbary
Pani Barbara Fundament pacjentka oddziału onkologicznego Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie opowiada o swoich zmaganiach z chorobą onkologiczną i zachęca do badań profilaktycznych.
Historia Justyny
Justyna – wrzodziejące zapalenie jelita grubego Trudna, ale odpowiedzialna decyzja Wydaje się krucha, jak porcelanowa lalka. Ale to pozory. Ta młoda kobieta dobrze wie na czym polega prawdziwe życie i ile trzeba znieść, aby choroba nie dominowała nad wszystkim, czego się pragnie. Justyna Dziomdziora od dziecka miała problemy z jelitami. Często skarżyła się na ból… Czytaj więcej Historia Justyny
Historia Grażyny
U Pani Grażyny Mołas raka jelita grubego zdiagnozowano w 2021 roku. Miała dwukrotnie pozytywny wynik testu na krew utajony w kale. Zgłosiła się do lekarza POZ i rozpoczęła się jej podróż przez kolejne etapy diagnozy i terapii.
Historia Sandry
Choroba jest częścią mojego życia, ale go nie dominuje Woody Allen powiedział – jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach na przyszłość. No cóż, bywa tak, że nasze spokojne i zaplanowane życie w jednej chwili wywraca się do góry nogami. Nagle stajesz twarzą w twarz z przeciwnikiem, który jest bezwzględny, okrutny i nie… Czytaj więcej Historia Sandry
Historia Janusza
U Pana Janusza Lichtarskiego zdiagnozowano raka jelita grubego, kiedy miał zaledwie 40 lat. Choroba zmieniła jego życie w wielu aspektach. Opowiada o tym jak radzi sobie z wyzwaniami związanymi z chorobą i ile mieniła w jego życiu.
Historia Edwarda
U Pana Edwarda Sosińskiego raka jelita grubego zdiagnozowano w czerwcu 2021 roku. 82-letni wrocławianin opowiada jak wyglądała jego diagnoza, dotychczasowe leczenie i jak radzi sobie z chorobą.
Historia Radka
Mam na imię Radek. Moja historia z rakiem trzustki zaczęła się od wystąpienia objawów żółtaczki mechanicznej, która przeszkadzała mi w trakcie treningów tenisowych. Czułem, że z jakiegoś powodu przegrywam z kolegami, z którymi wcześniej wygrywałem. To właśnie żółtaczka spowodowała, że zgłosiłem się do lekarza, a ten bez zbędnej zwłoki skierował mnie do szpitala na badania.… Czytaj więcej Historia Radka
Historia Ireneusza
Z wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Ireneusza w grudniu 2021 roku. Nasze wyrazy współczucia i nieustające wsparcie przekazujemy żonie Ireneusza, Beacie. Ireneusz był bardzo aktywny i zaangażowany dzieląc się swoją historia i doświadczeniem w ramach współpracy z naszą Fundacją, a także z Digestive Cancers Europe (DiCE). Mimo pogarszającego się stanu zdrowia sam motywował innych,… Czytaj więcej Historia Ireneusza
Historia Roberta
Ważne jest, aby wierzyć w zwycięstwo Robert Mam 46 lat, cudowną rodzinę i poukładane życie. Jestem człowiekiem aktywnym – biegam, gram w tenisa. Nie jestem otyły. Uważam, że w tym wieku każdy mężczyzna powinien zainteresować się swoim zdrowiem, zrobić badania, aby mieć pewność, że nic złego się nie dzieje. Nie miałem żadnych niepokojących objawów. Jem… Czytaj więcej Historia Roberta
Historia Krzysztofa
„Życie to najlepszy nauczyciel pokory i cierpliwości.” Ryzyko zachorowania na raka jelita grubego wzrasta, jeśli tę samą chorobę rozpoznano u krewnego w pierwszej linii (rodzic, rodzeństwo, dziecko). U Krzysztofa zdiagnozowano raka jelita grubego w 2020 roku, kiedy miał 37 lat. Na tę samą chorobę w wieku 42 lat zmarła jego mama. Od kilku lat… Czytaj więcej Historia Krzysztofa
Historia Tomasza
Rak jelita grubego jest nowotworem podstępnym. Nie daje objawów, a jeśli już, to są one niejednoznaczne i często mylnie diagnozowane przez lekarzy. Przekonał się o tym Tomasz, który zachorował na raka jelita grubego w młodym wieku i dla niego zupełnie nieoczekiwanie. Zdiagnozowanie nowotworu w przypadku Tomasza było zupełnym przypadkiem. Przedłużające się zatrucie pokarmowe skłoniło go… Czytaj więcej Historia Tomasza
Historia Wiesława
Rak jelita grubego to jeden z bardziej podstępnych nowotworów, który rozwija się przez długi czas nie dając żadnych objawów. Tak było w przypadku bohatera tej historii, który dowiedział się o chorobie podczas rutynowych badań. Wiesław zgłosił się do lekarza w 2017, by wykonać badania kontrolne. Z uwagi na to, że ukończył 50. rok życia lekarka… Czytaj więcej Historia Wiesława
Historia Kasi
Kasia odeszła 11 czerwca 2023r. w wieku 42 lat, po 9 latach od diagnozy raka trzustki. Kasia będzie żyć dalej w naszej pamięci i sercach. Jest symbolem niezłomności i radości życia. Dziękujemy za to, że pomagałaś nam w dawaniu nadziei innym i w Twoje zaangażowanie w nasze krajowe i międzynarodowe projekty. Spoczywaj w pokoju. Nazywam… Czytaj więcej Historia Kasi
Historia Patrycji
Zawsze chciałam schudnąć, lecz tym razem chciałam zrobić to dobrze i mądrze. Skonsultowałam się więc z lekarką, która zleciła badania kontrolne, w tym USG jamy brzusznej. Była środa, druga połowa lipca, moja przyjaciółka za 2 i pół tygodnia wychodziła za mąż i to miał być jeden z najradośniejszych miesięcy ostatnich lat. Ale… podczas badania okazało… Czytaj więcej Historia Patrycji
Historia Barbary
„Nikt z nas nie spodziewa się, że to właśnie ktoś z nas pewnego dnia zachoruje na raka. Bez względu na to, co pokazują statystyki chorób nowotworowych, bardzo mało osób bierze pod uwagę, że te liczby mogą odnieść się do ich osobistej sytuacji. Muszę przyznać, że tak było i w moim przypadku. Kiedy w listopadzie 2006… Czytaj więcej Historia Barbary