Historia Patrycji

IMG 5530

Historia Patrycji

„Podpowiem Ci, jak ważne jest, aby zadbać o siebie, odnaleźć spokój, pozwolić sobie na emocje. Jak przetrwać i doceniać każdą chwilę. Jak odnaleźć radość życia. Jestem dla Ciebie.”

Zawsze chciałam schudnąć, lecz tym razem chciałam zrobić to dobrze i mądrze. Skonsultowałam się więc z lekarką, która zleciła badania kontrolne, w tym USG jamy brzusznej. Była środa, druga połowa lipca, moja przyjaciółka za 2 i pół tygodnia wychodziła za mąż i to miał być jeden z najradośniejszych miesięcy ostatnich lat.

Ale… podczas badania okazało się, że w moim brzuchu jest „coś dużego”, nie widać trzustki. Lekarka nie chciała, żebym wpadła w panikę, uspokajała mnie mówiąc, że trzeba zrobić tomografię komputerową, że to nie musi być nic poważnego, ale lepiej sprawdzić. Nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji, lecz już następnego dnia robiłam badanie i prosiłam, żeby wyniki były jak najszybciej. Dzień później, w piątek, zaprzyjaźniony gastroenterolog wykonał kolejne badanie USG i praktycznie nie pozostawił wątpliwości – guz 16 cm, w ogonie i trzonie trzustki. Zalecił szukanie dobrego chirurga. Wynik TK, który odebrałam po kilku godzinach potwierdził tę diagnozę.

Nadal nie do końca byłam świadoma tego, co się działo. Mało z tego dnia pamiętam. Poszłam do pracy, chciałam czymś zająć myśli, choć całe osiem godzin spędziłam rozmawiając przez telefon z najbliższymi, rodziną i przyjaciółmi. W tym samym czasie w domu, moja mama ze swoją siostrą stworzyły centrum dowodzenia. Szukały najlepszego wyjścia z sytuacji, telefonowały i umawiały wizyty u specjalistów. I tak kilka dni później, kolejnej środy, cudem udało się dostać na wizytę u chirurga w Katowicach, moim zdaniem jednej z najlepszych chirurgów od trzustek. Ktoś odwołał swoją wizytę i ja wskoczyłam na miejsce. Lekarz powiedział, że potrzebuję operacji i to w możliwe najszybszym terminie. Zabieg przeprowadził sam profesor w drugiej połowie września. W międzyczasie zostałam przyjęta do szpitala we Wrocławiu na laparoskopię diagnostyczną, której wynik wykazał, że jest to guz neuroendokrynny.

8 września moja rodzina i przyjaciele zorganizowali dla mnie urodziny, przyjęcie-niespodziankę. Byłam dosłownie przytłoczona ogromem wsparcia i miłości, jaką otrzymałam od najbliższych mi osób. Tego dnia skończyłam 25 lat, miałam przed sobą całe życie. Niestety, nie było ono w moich rękach.

Półtora tygodnia później pojechałam do Katowic na operację. Trwała 6 godzin. Cały guz został wycięty, a mnie czekała rekonwalescencja. Nie do końca rozróżniałam dni… To był chyba piątek, kiedy przyjaciółka z mężem przyjechali z wizytą. Następnego dnia przyjechały moje przyjaciółki, później jeszcze kuzynka i ciocia z kolejną kuzynką. Nie czułam bólu, dostawałam morfinę, ale tym samym całe dnie byłam ospała i mocno osłabiona.

Rekonwalescencja nie przebiegała zgodnie z planem. Z powodu powikłań musiałam zostać w szpitalu miesiąc. Podczas operacji został uszkodzony przewód Wirsunga, sok trzustkowy wypływał dosłownie do brzucha, ale też na zewnątrz z ran po drenach. Z tego powodu nie mogłam jeść, aby nie pobudzać trzustki do pracy, do trawienia i produkowania soku trzustkowego. Został mi ponownie założony dren, aby odprowadzać sok trzustkowy. Udało się uniknąć infekcji i sepsy, chociaż było już bardzo groźnie. Po kilku tygodniach zaczęłam mocno słabnąć. Byłam w szpitalu cały miesiąc, choć dla mnie dni wyglądały tak samo. Odwiedzali mnie najbliżsi, przyjaciele z rodzinnej Oławy, z Warszawy, Radomia. Moje kochane kuzynki. Jeśli miałam siły, to starałam się też dużo rozmawiać przez telefon. Cały czas byli ze mną rodzice, ich wsparcie było nieocenione. Korzystałam również z pomocy psychoonkolożki, której opieka pomogła mi w walce z rakiem.

W międzyczasie otrzymałam wynik histopatologiczny. Okazało się, że nie był to guz neuroendokrynny, jak pierwotnie zbadano we Wrocławiu, ale SPN (lity pseudobrodawkowaty, solid pseudopapillary neoplasm), o wiele rzadszy, ale wg lekarzy operacja była wystarczającym leczeniem. Jednak nadal borykałam się z komplikacjami i wyciekającym sokiem trzustkowym. Po omdleniu w szpitalnej łazience, zostało włączone żywienie pozajelitowe. Lekarze mieli nadzieję, że przewód Wirsunga samoistnie się zasklepi. Tak się jednak nie stało, więc podjęto decyzję o założeniu protezy do przewodu trzustkowego. Podjęto nieudaną próbę w Katowicach, zostałam oddelegowana do szpitala w Warszawie, gdzie podczas zabiegu ECPW (endoskopowa cholangiopankreatografia wsteczna) założono protezę na przewód trzustkowy. To niezbyt inwazyjny zabieg, trwa ok godziny, jest pod narkozą.

Po 31 dniach od operacji wróciłam do domu. Schudłam 12 kg, mało jadłam, byłam wyczerpana i kompletnie bez sił. Ale żyłam i byłam zdrowa. Po operacji została mi duża blizna – od piersi aż pod pępek, oraz kilka mniejszych po drenach. To są dowody na moją walkę i wygraną. Moje życie przeplatają wizyty u lekarzy – onkolog, chirurg, gastrolog, endokrynolog. Nadal muszę mieć zabiegi protezowania przewodu trzustkowego, ponieważ nie jest on do końca sprawny. Bez protezy bardzo często przydarzały mi się ostre zapalenia trzustki, mimo przestrzegania zaleceń żywieniowych.

Skończyłam studia – jestem psycholożką. Ukończyłam też studia podyplomowe z psychoonkologii i tym samym zostałam psychoonkolożką.

Dzielę się swoją historią. Może ktoś po jej usłyszeniu pójdzie na zwykłe badania kontrolne i może zrobi to na tyle wcześnie, że w razie nieprawidłowości uratuje swoje życie. Miałam dużo szczęścia, bo to naprawdę był ostatni moment na diagnozę. Czas ma znaczenie kluczowe.

I miałam najlepsze wsparcie, o jakim kiedykolwiek marzyłam – moich rodziców, rodzinę, przyjaciół, lekarzy – moja prywatna, ogromna armia, która pomogła mi przetrwać i dzięki której nadal cieszę się życiem. Która była ze mną w każdej minucie mojej walki.

Pokonałam raka. Jestem z siebie dumna. Teraz staram się żyć pełnią życia i dzielić się swoim doświadczeniem, przy każdej możliwej okazji.

Podpowiem Ci, jak ważne jest, aby zadbać o siebie, odnaleźć spokój, pozwolić sobie na emocje. Jak przetrwać i doceniać każdą chwilę. Jak odnaleźć radość życia. Jestem dla Ciebie.

Patrycja

Twoja historia

Jeśli chcesz podzielić się swoją historią napisz do nas.

Skontaktuj się z nami.

Możesz nas obserwować na naszych kanałach w mediach społecznościowych

Szukaj

Porozmawiaj z innymi pacjentami

Rozmowa z innymi pacjentami może być bardzo pomocna. Rozmawiając z innymi osobami zmagającymi się z podobnymi problemami możesz uzyskać poradę lub po prostu poczuć ulgę.

Znajdź innych pacjentów poprzez naszą stronę na Facebook'u