Historia Roberta
Historia Roberta
Ważne jest, aby wierzyć w zwycięstwo. Życie jest piękne, warto się go trzymać.
Ważne jest, aby wierzyć w zwycięstwo
Robert
Mam 46 lat, cudowną rodzinę i poukładane życie. Jestem człowiekiem aktywnym – biegam, gram w tenisa. Nie jestem otyły.
Uważam, że w tym wieku każdy mężczyzna powinien zainteresować się swoim zdrowiem, zrobić badania, aby mieć pewność, że nic złego się nie dzieje.
Nie miałem żadnych niepokojących objawów. Jem niewiele mięsa. Ale kilka miesięcy temu zacząłem odczuwać dyskomfort w jelitach. Miałem wrażenie, że moje jelita potrzebują więcej siły, aby transportować pokarm. Wydawało mi się, że muszą się częściej poruszać. Nie towarzyszył temu ból czy kłopoty z wypróżnieniem. Ale nie ukrywam, trochę mnie to niepokoiło.
Był listopad 2020 roku. Poszedłem do gastrologa z nadzieją, że poradzi coś na nadmierne ruchy moich jelit. Po badaniu dowiedziałem się, że nic niepokojącego się nie dzieje. Dostałem lek na uspokojenie jelit, który miałem przyjmować przez miesiąc. Lekarz stwierdził także, że jeśli sytuacja się nie zmieni, trzeba będzie dogłębnie przeanalizować problem i wykonać kolonoskopię. Zdecydowałem, że dla pewności zrobię USG brzucha. Badanie nic nie wykazało. Ale po miesiącu zażywania przepisanych mi tabletek nic się nie zmieniło, więc zgłosiłem się na kolonoskopię. Badanie wykonałem prywatnie, ponieważ NFZ nie refunduje ludziom w moim wieku tego badania.
W jelicie nie było polipów, ale to był koniec dobrych wiadomości, ponieważ okazało się, że jest guz. Pobrano próbki do badań histopatologicznych. Czekanie na wynik nie było łatwe. Diagnoza, którą usłyszałem nie załamała mnie, ale nie wiedziałem co robić. W głowie kotłowały mi się pytania – czy będę żył, jak będę żył, co robić?
Miałem olbrzymie wsparcie w mojej żonie, rodzinie i przyjaciołach. Gdyby nie żona, nie wiedziałbym dokąd się udać. Jakie kolejne badania wykonywać. Poza tym, przez cały czas czułem jej miłość i olbrzymią siłę.
Na szczęście błyskawicznie trafiłem do Narodowego Instytutu Onkologii na Wawelskiej w Warszawie, gdzie wykonano kolejne badania, w tym tomografię brzucha i markery nowotworowe. Bardzo rzeczowo i troskliwie zajął się mną prof. Lucjan Wyrwicz i prowadzący onkolog dr Dawid Prószyński. Wiedziałem, że jestem w najlepszych rękach, a zaangażowanie Pana Profesora w walkę z czasem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Mówi się, że onkolog to Bóg – coś w tym jest.
Chcę podkreślić, że od chwili postawienia diagnozy nie byłem załamany czy przygnębiony, nie wpadłem w depresję. Przede wszystkim chciałem żyć, pozbyć się nowotworu i móc wrócić do normalnego funkcjonowania. Dlatego też nie szukałem informacji o raku jelita grubego, nie wchodziłem na żadne fora, bo uznałem, że bez wykształcenia medycznego niewiele zrozumiem. Nie chciałem też czytać o cudzych przeżyciach, lękach …
Z badań wykonanych w Narodowym Instytucie Onkologii na Wawelskiej wynikało, że nie ma przerzutów. Czekała mnie operacja, która odbyła się w Szpitalu Praskim w Warszawie. Po zabiegu dowiedziałem się, że guz był duży. Przyjąłem tę wiadomość spokojnie, bo nie wiedziałem czy rozmiar guza ma jakieś znaczenie, czy wpłynie na moje zdrowie. Wierzyłem, że będę zdrowy. Umacniałem się w tym przekonaniu poprzez medytacje.
Operacja przebiegła bez problemów, ale to nie był koniec moich zdrowotnych przygód. Trzy dni po usunięciu guza znów trafiłem na stół operacyjny. Lekarze musieli ponownie zespolić ranę na brzuchu, ponieważ szwy się rozeszły. Przyczyną tego co się stało, było niewłaściwe jedzenie, które podano mi w szpitalu. Pierwszego dnia po operacji na śniadanie dostałem parówkę, chleb i pomidora. Myślałem, że to decyzja dietetyka, więc je zjadłem. Na obiad była zupa kalafiorowa i to dość pikantna. Nie miałem żadnego wyboru, a byłem głodny, więc to również zjadłem i, niestety, zaczęło się. Gigantyczne torsje przełożyły się na pęknięcie szwów. Dopiero od mojej żony dowiedziałem się, że powinienem spożywać tylko delikatne pokarmy płynne. W szpitalu usłyszałem tylko, że takie powikłania się zdarzają. W sumie zamiast jednej operacji miałem dwie, zamiast jednej narkozy – także dwie.
Ze względu na Covid, nikt mnie nie odwiedzał, więc był to trudny czas samotnej rekonwalescencji w szpitalu. Cały czas miałem kontakt z rodziną, przyjaciółmi. Wszyscy mi kibicowali, wspierali.
Tydzień po operacji otrzymałem wiadomość, że guz nie przekroczył błony surowiczej. Wszystkie węzły chłonne, których usunięto aż 25 były czyste. Nie było przerzutów. To były kolejne dobre informacje, które pozwalały snuć dalsze plany. Tak naprawdę dopiero wtedy dotarło do mnie, że miałem raka. Pojawił się silny stres. Uświadomiłem sobie, że choroba mogła mnie uśmiercić. Zacząłem nadmiernie wsłuchiwać się w swój organizm. Analizowałem każdy ból, każde zdrętwienie ręki. Stałem się nadmiernie uważny. Dlatego zapisałem się do poradni psychoonkologicznej, która jest przy Centrum Onkologii, aby zacząć pracować nad swoimi myślami, przepracować wszystko, co się wydarzyło. Nie chciałem, aby mój słaby stan psychiczny odbił się na zdrowiu fizycznym. Spotkania z psychoonkologiem uświadomiły mi, że nie każdy sygnał płynący z organizmu musi świadczyć o chorobie. Nauczyłem się odrzucać złe myśli i dzięki temu coraz łatwiej mi funkcjonować. Jednak niepokój o zdrowie pozostał, co skłoniło mnie do wizyty u urologa, laryngologa i jeszcze kilku innych specjalistów, by uspokoić umysł.
Po postawieniu diagnozy nie umiałem mówić o swojej chorobie. Słowa „rak”, „nowotwór” miały niezwykle negatywny wydźwięk. Jednak im częściej czytałem o tym, rozmawiałem z żoną lub psychologiem, tym bardziej się oswajałem. Teraz, po kilku miesiącach od operacji, mówienie o chorobie nie wpływa tak bardzo negatywnie na moje emocje.
Nie mogę złego słowa powiedzieć o opiece medycznej w szpitalu, ale bardzo brakowało mi rozmowy z lekarzem, który wyjaśniłby, jak postępować po operacji, jak się odżywiać, czy trzeba leżeć, czy można chodzić. Tego bardzo brakowało.
Po wyjściu ze szpitala miałem problem z raną na brzuchu. Nie chciała się goić. Jak się okazało była zainfekowana bakteriami szpitalnymi, które zwalczono w prywatnej klinice przy pomocy dwóch antybiotyków, które bardzo mnie osłabiły. Z raną trafiłem do wspaniałego miejsca – Kliniki Leczenia Ran PODOS. Sam nie byłem w stanie zapanować nad rozchodzącymi się szwami. Tam uzyskałem fachową pomoc, założono mi opatrunek podciśnieniowy, który bardzo przyspieszył proces gojenia, cotygodniowe wizyty, opracowywanie rany dawały poczucie, że zajęto się nią profesjonalnie i troskliwie, tam też zaproponowano mi poradę dietetyczną, poinstruowano na temat roli białka w procesie gojenia, skonsultowano z fizjoterapeutą – tak właśnie kompleksowo powinna wyglądać opieka pooperacyjna. Tyle, że to była prywatna klinika. Warto, by taki sam standard został wdrożony w szpitalach państwowych. Bezpośrednio po operacji byłem, po uzgodnieniu z dietetykiem, przez kilka tygodni na płynnej diecie. Po tym okresie jadłem już stałe pokarmy i codzienne coś nowego wprowadzałem do jadłospisu. Nie jem rzeczy smażonych i tłustych, odstawiłem całkowicie czerwone mięso, czasem zjem kawałek piersi z indyka. Nie piję też alkoholu, bo to przecież jeden z czynników podnoszący ryzyko zachorowania na raka jelita grubego. Wróciłem też do aktywności fizycznej – chodzę z kijkami na spacery, trochę zaczynam biegać i wróciłem na kort tenisowy, tego brakowało mi najbardziej.
Z mojego punktu widzenia pacjentom brakuje pełnej informacji o diecie, postępowaniu po operacji, aktywności fizycznej itd. Podczas wizyt kontrolnych lekarze skupiają się na wynikach badań. Brakuje czasu na informację o tym jak żyć. Według mnie na każdym etapie postępowania medycznego szwankuje komunikacja. Gdyby pacjent dostał pełną informację, jak funkcjonować po operacji, byłby pewniejszy siebie. Gdyby wiedział, jak zapobiegać nawrotom, jaki wpływ na zdrowie ma odżywianie, do jakiego specjalisty się udać, kiedy pojawiają się problemy zdrowotne, działałby skuteczniej na rzecz swojego zdrowia. Choremu nie zawsze wystarcza informacja: proszę żyć normalnie.
Mam nadzieję, że zwycięsko wyjdę ze swojej potyczki z rakiem. Co bym powiedział tym, którzy się z nim spotkają? Nie wolno się załamywać, poddawać, trzeba wierzyć w zwycięstwo, chociaż nie jest to łatwe.
Ważne, by w życiu mieć jakiś cel i mieć dla kogo żyć. W moim przypadku to cudowna i kochająca rodzina. Dopiero po chorobie uświadomiłem sobie, jak bardzo ich kocham i jak mocno mi na nich zależy. Mam czworo dzieci – dwoje nastolatków i dwie malutkie córeczki, nie dam się skorupiakowi, bo chcę zaprowadzić wszystkie moje trzy córki do ślubu i podziwiać syna, który chce zostać aktorem, na deskach teatru. Poza tym, jest jeszcze wiele miejsc na świecie, które chcemy razem zwiedzić, naszym marzeniem jest Japonia. Tak więc, nie ma w moim życiu przestrzeni dla choroby – chcę być zdrowy, pracować i spełniać marzenia o wspólnych podróżach.
Cała najbliższa rodzina bardzo przeżyła moją chorobę, mama przyjechała do nas z Wrocławia, by być bliżej i pomóc w opiece nad dziećmi, bardzo wspierała mnie siostra, teściowie i przyjaciele. Mama codziennie zmawiała w mojej intencji różaniec – wszystkie moce zostały uruchomione, ksiądz z naszej parafii napisał: od dzisiaj idzie szturm do nieba. I wierzę, że obok medycyny, ta moc dobrej energii też działała.
Życie jest piękne, warto się go trzymać. Dlatego należy się badać i nieco zwolnić tempo, więcej uwagi przykładać do tego, co jemy i jak żyjemy. Tempo życia z jakim się ścigamy, zanieczyszczone powietrze, śmieciowe jedzenie sprzyjają temu, że coraz młodsi ludzie zapadają na choroby nowotworowe, w tym na raka jelita grubego. Dlatego uważam, że wiek badań przesiewowych w kierunku raka jelita grubego powinien być obniżony do 40. roku życia.
Twoja historia
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią napisz do nas.
Historia Mateusza
Mam na imię Mateusz i moja historia, związana z rakiem jelita grubego, zaczęła się w ostatnich dniach 2021 roku i składa się z wyjątkowych zbiegów okoliczności oraz szokującego zakończenia. Objawy zwiastujące nadchodzące kłopoty były, jak na ten nowotwór, bardzo niespecyficzne. W trakcie świąt Bożego Narodzenia pojawiła się gorączka sięgająca 39 st. C. Podejrzewałem COVID-19, więc… Czytaj więcej Historia Mateusza
Historia Aleksandry
Mam na imię Aleksandra, mam 33 lata, jestem lekarką w trakcie rezydentury z pediatrii. Dwa lata temu choroba zaskoczyła mnie na osiem miesięcy przed ukończeniem mojej specjalizacji. Zawsze byłam osobą wysportowaną. Bardzo lubię kolarstwo szosowe, uprawiałam jogę, chodziłam na siłownię. Dbałam też o swoją dietę i regularnie się badałam. Byłam bardzo zdrową, aktywną 31-latką. W… Czytaj więcej Historia Aleksandry
Historia Grzegorza
Trzydzieści lat temu lekarze pierwszego kontaktu nie byli tak skorzy jak obecnie, by od razu podejrzewać chorobę onkologiczną. Dlatego przez kilka lat dokuczające mi krwawienia czy zaburzenia wypróżnień interpretowali jako wynik stresu. Nie protestowałem, bo faktycznie jestem dość nerwowy. Jednak, gdy dolegliwości nie ustępowały, trafiłem wreszcie w 1996 roku do onkologa. Miałem wtedy 36 lat.… Czytaj więcej Historia Grzegorza
Historia Doroty
W momencie, gdy usłyszałam diagnozę, byłam dość młodą osobą. Miałam 36 lat, pracowałam. Mój świat wtedy runął! Bezpośrednim powodem wizyty u lekarza były biegunki, ale tak naprawdę problemy gastryczne miałam odkąd pamiętam. Były to przede wszystkim zaparcia, rzadziej biegunki. Miałam blokadę psychiczną, która związana była z problemem korzystania z toalet w miejscach publicznych czy na… Czytaj więcej Historia Doroty
Historia Weroniki
Moja historia onkologiczna rozpoczyna się w styczniu 2021 roku. Czyli praktycznie „w samym centrum” pandemii COVID-19. Jak to w większości przypadków – o chorobie dowiedziałam się zupełnie przypadkiem. W największym skrócie mówiąc, dość długo zmagałam się z bólem kręgosłupa. Przyczyny bólu przez neurologa oraz lekarza rehabilitacji były niestety bagatelizowane i to niestety doprowadziło do tego,… Czytaj więcej Historia Weroniki
Historia Marzeny
Mam na imię Marzena, mam 45 lat, wspaniałego męża i troje dzieci, najlepszych! Mam też raka, jednego z najgorszych, rzadkiego, bardzo złośliwego, źle rokującego…RDŻ (rak dróg żółciowych). Zawsze byłam szczupła, biegam (mam na koncie kilka półmaratonów) pływam, jeżdżę na rowerze. Nie palę papierosów, ale jestem uzależniona od kawy 🙂 Może brzmi trochę śmiesznie ale całe… Czytaj więcej Historia Marzeny
Historia Ilony
Mam na imię Ilona, za moment kończę 43 lata i od 15-tu lat mieszkam w Anglii. 3 lata temu zdiagnozowano u mnie raka dróg żółciowych, chorobę o której istnieniu nie wiedziałam ani ja, ani nikt z moich bliskich, znajomych, ani kolegów. Moja choroba, jak zresztą u wielu osób, rozwinęła się na długo przed oficjalną diagnozą.… Czytaj więcej Historia Ilony
Historia Magdaleny
Ważne, by nigdy się nie poddawać nawet jak w pewnej chwili wydaje się, że świat zbuntował się przeciwko nam. Mam 38 lat, partnera i poukładane życie prywatne i zawodowe. Od zawsze byłam osobą bardzo aktywną, mimo wielu obowiązków zawodowych znajdowałam czas na hobby jakim jest sport. Lubię ćwiczyć na siłowni i biegać. Obecnie sport traktuję… Czytaj więcej Historia Magdaleny
Historia Bożeny
Przykre skutki kłamstwa Warto być szczerym ze swoim lekarzem. Dość boleśnie przekonała się o tym pani Bożena, która zataiła przed lekarzem, że zaordynowana przez niego kuracja nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. A wszystko dlatego, że panicznie bała się kolonoskopii. Zaczęło się od objawów gastrycznych. Biegunka na przemian z zaparciem, wzdęcia brzucha, gazy. O tych objawach Bożena… Czytaj więcej Historia Bożeny
Historia Anity
Czas przebudzenia Anita od dziesięciu lat zmaga się chorobą Addisona-Biermera, którą potocznie nazywa się anemią złośliwą. To schorzenie autoimmunologiczne objawiające się niedokrwistością wywołaną zaburzeniem wchłaniania witaminy B12. Przez te wszystkie lata była pod opieką hematologa, ale żaden z lekarzy nie wspomniał o tym, że schorzenie istotnie zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwory układu pokarmowego. Kobieta regularnie… Czytaj więcej Historia Anity
Historia Barbary
Pani Barbara Fundament pacjentka oddziału onkologicznego Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie opowiada o swoich zmaganiach z chorobą onkologiczną i zachęca do badań profilaktycznych.
Historia Justyny
Justyna – wrzodziejące zapalenie jelita grubego Trudna, ale odpowiedzialna decyzja Wydaje się krucha, jak porcelanowa lalka. Ale to pozory. Ta młoda kobieta dobrze wie na czym polega prawdziwe życie i ile trzeba znieść, aby choroba nie dominowała nad wszystkim, czego się pragnie. Justyna Dziomdziora od dziecka miała problemy z jelitami. Często skarżyła się na ból… Czytaj więcej Historia Justyny
Historia Grażyny
U Pani Grażyny Mołas raka jelita grubego zdiagnozowano w 2021 roku. Miała dwukrotnie pozytywny wynik testu na krew utajony w kale. Zgłosiła się do lekarza POZ i rozpoczęła się jej podróż przez kolejne etapy diagnozy i terapii.
Historia Sandry
Choroba jest częścią mojego życia, ale go nie dominuje Woody Allen powiedział – jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach na przyszłość. No cóż, bywa tak, że nasze spokojne i zaplanowane życie w jednej chwili wywraca się do góry nogami. Nagle stajesz twarzą w twarz z przeciwnikiem, który jest bezwzględny, okrutny i nie… Czytaj więcej Historia Sandry
Historia Janusza
U Pana Janusza Lichtarskiego zdiagnozowano raka jelita grubego, kiedy miał zaledwie 40 lat. Choroba zmieniła jego życie w wielu aspektach. Opowiada o tym jak radzi sobie z wyzwaniami związanymi z chorobą i ile mieniła w jego życiu.
Historia Edwarda
U Pana Edwarda Sosińskiego raka jelita grubego zdiagnozowano w czerwcu 2021 roku. 82-letni wrocławianin opowiada jak wyglądała jego diagnoza, dotychczasowe leczenie i jak radzi sobie z chorobą.
Historia Radka
Mam na imię Radek. Moja historia z rakiem trzustki zaczęła się od wystąpienia objawów żółtaczki mechanicznej, która przeszkadzała mi w trakcie treningów tenisowych. Czułem, że z jakiegoś powodu przegrywam z kolegami, z którymi wcześniej wygrywałem. To właśnie żółtaczka spowodowała, że zgłosiłem się do lekarza, a ten bez zbędnej zwłoki skierował mnie do szpitala na badania.… Czytaj więcej Historia Radka
Historia Ireneusza
Z wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Ireneusza w grudniu 2021 roku. Nasze wyrazy współczucia i nieustające wsparcie przekazujemy żonie Ireneusza, Beacie. Ireneusz był bardzo aktywny i zaangażowany dzieląc się swoją historia i doświadczeniem w ramach współpracy z naszą Fundacją, a także z Digestive Cancers Europe (DiCE). Mimo pogarszającego się stanu zdrowia sam motywował innych,… Czytaj więcej Historia Ireneusza
Historia Roberta
Ważne jest, aby wierzyć w zwycięstwo Robert Mam 46 lat, cudowną rodzinę i poukładane życie. Jestem człowiekiem aktywnym – biegam, gram w tenisa. Nie jestem otyły. Uważam, że w tym wieku każdy mężczyzna powinien zainteresować się swoim zdrowiem, zrobić badania, aby mieć pewność, że nic złego się nie dzieje. Nie miałem żadnych niepokojących objawów. Jem… Czytaj więcej Historia Roberta
Historia Krzysztofa
„Życie to najlepszy nauczyciel pokory i cierpliwości.” Ryzyko zachorowania na raka jelita grubego wzrasta, jeśli tę samą chorobę rozpoznano u krewnego w pierwszej linii (rodzic, rodzeństwo, dziecko). U Krzysztofa zdiagnozowano raka jelita grubego w 2020 roku, kiedy miał 37 lat. Na tę samą chorobę w wieku 42 lat zmarła jego mama. Od kilku lat… Czytaj więcej Historia Krzysztofa
Historia Tomasza
Rak jelita grubego jest nowotworem podstępnym. Nie daje objawów, a jeśli już, to są one niejednoznaczne i często mylnie diagnozowane przez lekarzy. Przekonał się o tym Tomasz, który zachorował na raka jelita grubego w młodym wieku i dla niego zupełnie nieoczekiwanie. Zdiagnozowanie nowotworu w przypadku Tomasza było zupełnym przypadkiem. Przedłużające się zatrucie pokarmowe skłoniło go… Czytaj więcej Historia Tomasza
Historia Wiesława
Rak jelita grubego to jeden z bardziej podstępnych nowotworów, który rozwija się przez długi czas nie dając żadnych objawów. Tak było w przypadku bohatera tej historii, który dowiedział się o chorobie podczas rutynowych badań. Wiesław zgłosił się do lekarza w 2017, by wykonać badania kontrolne. Z uwagi na to, że ukończył 50. rok życia lekarka… Czytaj więcej Historia Wiesława
Historia Kasi
Kasia odeszła 11 czerwca 2023r. w wieku 42 lat, po 9 latach od diagnozy raka trzustki. Kasia będzie żyć dalej w naszej pamięci i sercach. Jest symbolem niezłomności i radości życia. Dziękujemy za to, że pomagałaś nam w dawaniu nadziei innym i w Twoje zaangażowanie w nasze krajowe i międzynarodowe projekty. Spoczywaj w pokoju. Nazywam… Czytaj więcej Historia Kasi
Historia Patrycji
Zawsze chciałam schudnąć, lecz tym razem chciałam zrobić to dobrze i mądrze. Skonsultowałam się więc z lekarką, która zleciła badania kontrolne, w tym USG jamy brzusznej. Była środa, druga połowa lipca, moja przyjaciółka za 2 i pół tygodnia wychodziła za mąż i to miał być jeden z najradośniejszych miesięcy ostatnich lat. Ale… podczas badania okazało… Czytaj więcej Historia Patrycji
Historia Barbary
„Nikt z nas nie spodziewa się, że to właśnie ktoś z nas pewnego dnia zachoruje na raka. Bez względu na to, co pokazują statystyki chorób nowotworowych, bardzo mało osób bierze pod uwagę, że te liczby mogą odnieść się do ich osobistej sytuacji. Muszę przyznać, że tak było i w moim przypadku. Kiedy w listopadzie 2006… Czytaj więcej Historia Barbary